niedziela, 29 marca 2015

I po Dublinie...

Nie cierpię mieć racji...

     Już po meczu, pozostaje mi tylko mruknąć z niezadowolenia "a nie mówiłem". Choć kibicowałem naszym całym sercem, to niestety po 20 minutach meczu czułem, że skończy się to źle dla naszej kadry. Wiele razy w różnych komentarzach wcześniej - wspominałem - że nie ma najmniejszego powodu się napalać. Mamy silnych piłkarzy i zero taktyki, dobry skład podparty zerową motywacją i autorytetem. Mimo, że jestem bardzo daleki od wieszania psów na naszym selekcjonerze, bo uważam iż wyróżnia się znacznie na tle pozostałych rodzimych kandydatów i na prawdę ma solidnego "nosa" do zawodników nowych - to wciąż widać jedno, kompletny brak jakiejkolwiek kontroli nad tym co poczynają zawodnicy na boisku. Ale czemu się dziwić? Zjeżdżają się zawodnicy z wielu silnych lig, pracujący na co dzień z renomowanymi trenerami i muszą słuchać kogoś, kto nie ma ani doświadczenia na arenie międzynarodowej, ani sukcesów kształtujących atmosferę w kadrze. Nie można jednak czepiać się trenera bo to nie jego wina, to wina związku, bo kadrę na tym samym poziomie poprowadziła by pewnie spora grupa kibiców którzy są nieco obeznani w trenerce. Przypominam, że selekcjoner nie jest od trenowania ludzi, od tego mają szkoleniowców w klubach - on jest od tego, żeby ich zmotywować i wymyślić jak ustawić i wykorzystać grupę ludzi aktualnie dostępną.

     Ale wracając do tematu. Mówiłem, że mecz z Irlandią, może być ostatnim trzymającym nas nadziei na awans, że Niemcy i Szkocja swoje punkty zdobędą i to właśnie ta rywalizacja zadecyduje o ewentualnym trzecim miejscu. Niemcy grali jak przedszkolaki, robienie szału z tego że nasi wygrali, to głupota. Szkocja też nie grała swojego najlepszego spotkania, mimo to spokojnie przeważała i mogła przy odrobinie szczęścia z nami wygrać. Nie mieliśmy żadnych podstaw do tej nieuzasadnionej radości - dziś mogliśmy dostać. Gdyby ten mecz zakończył się zwycięstwem - to byłbym w 80% przekonany, że awansujemy.

     Hola hola... tylko jak zakończyć zwycięstwem mecz, gdy pierwszą ofensywną akcje robimy w 92 minucie? Szczerze mówiąc nie jestem załamany poziomem gry naszej kadry - oni grali jak zawsze, tylko tym razem przeciwnik nie leżał i nie zbijał bąków. Irlandczycy zaatakowali twardo i nasi się pogubili. Nie rozumiem trochę nie tylko trenera ale i samych piłkarzy, jakie zero ambicji trzeba mieć, żeby przez 90 minut bronić się przed słabszym przeciwnikiem i wywalać piłki na oślep przed siebie bez ani szmeru pomysłu na rozegranie? Gdzie była nasza linia pomocy?
     Wiedz że coś się dzieje gdy bramkarz ma więcej piłek otwierających próbę skonstruowania akcji niż cała linia pomocy razem wzięta. Brawo Fabiański. Szkoda tylko że chłopaki nie próbowali nawet zrozumieć po co on tak szybko wybija piłkę do zawodników z przodu.

     Znowu jestem zmuszony do oglądania reprezentacji, trzymającej poziom naszej ligi. "Panowie, wydupcamy na oślep i huzia, znaczy jeden próbuje robić huzia - reszta się gapi, po co biec jak i tak straci". No straci, bo reszta się gapi zamiast biec mu pomóc. Niestety, ten mecz potwierdza tylko moje słowa - choćbym bardzo chciał, obawiam się że nie mamy szans na awans.  Nie osiągniemy w piłce nic - zmarnujemy kolejne pokolenie dobrych piłkarzy - dopóki nie dostaniemy trenera, który nie będzie miał z nasza piłką ligową NIC wspólnego, trenera nie przeżartego tym "polskim stylem" gry. Tymczasem przerąbiemy kolejne eliminacje i znów usłyszymy "że to się zdarza i to niczyja wina", potem zatrudnimy kolejnego "naszego fachure" i przedupcymy kolejne eliminacje... i kolejne... i kolejne... i znów dostaniemy pokolenie słabych piłkarzy, wtedy jakiś mądrala zatrudni trenera z zagranicy, który nie ugra z nimi za wiele i będą krzyczeć że mieli racje. Logika Rządzi !

     Tak czy owak jest mi przykro po tym widowisku, przykro mi jak słyszę pierdoły opowiadane przez Borka i innych naszych "znawców" o dobrej grze Polaków. Słabo mi jak widzę analizy i pochwały stylu gry naszej reprezentacji. To właśnie Ci fachowcy robią największą krzywdę naszej piłce - jak będziemy ciągle chwalić miernotę to nigdy nie zmusimy tej kadry do wysiłku. Zrobią smutną minę, znów stwierdzą że dali dupy i na tym zakończą wspominanie tego co się stało. Wmawia się wam ludzie żeby być mimo porażek i zawsze chwalić - nie ma większej głupoty. To krytyką zmuszasz ludzi do zastanowienia się nad sobą. Ludzie nie opamiętują się gdy ciągle ich ktoś klepie po plecach tylko dopiero wtedy gdy zostają sami !

     90 minut wywalania piłki na oślep...
     Poziom drużyny z pierwszego miejsca w grupie.
     Bye Bye Euro ! :-)

środa, 4 marca 2015

Kto nas obroni przed Irlandią?

Bo tylko jeden może bronić.


     Ponad 2 lata temu, gdy zbliżało się Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie, dość mocno narzekałem na wybór naszego bramkarza, argumentując to tym - że w miarę solidna drużyna dostaje z tyłu bardzo niepewnego i lubiącego głupio się zachować Szczęsnego, mając do dyspozycji Boruca, który jest klasą sam dla siebie, nabitą ogromnym doświadczeniem i umiejętnościami. Rozumiem doskonale co oznacza wymiana pokoleń i wdrażanie nowych talentów do kadry, jednak przed taką ważną imprezą, stawianie na bramkarza bez doświadczenia z powodu jakiśch nieporozumień, to trochę absurdalna rzecz. Szczególnie, że jak mawia stare powiedzenie - tylko krowa nie zmienia zdania. Niestety, Smuda muczał wtedy jak najęty. Już całkowicie pominę kwestie Matuszczyka, Brożka, grania z założeniem iż kasa ma się zgadzać za remisy i inne takie - typowa rodzima szopka pokazująca jaką wiedze, doświadczenie i przede wszystkim jaki charakter - mają nasi szkoleniowcy.

     Ale skupmy się na sytuacji obecnej i na bramkarzach. Znów czytam, że mamy ciężką sytuacje bramkarską bo Szczęsny siedzi a do bramki ustawia się Boruc z Fabianem. Niby Tytoń na horyzoncie zaczyna machać i dawać do zrozumienia swój powrót do formy, ale uznajmy, że na razie nie ma szans na bramkę bo jednak nie tylko ma najmniejszą ciągłość gry w tej chwili, to najmniejsze doświadczenie i słabsze kluby od kolegów na koncie, to wiąże się z umiejętnościami ustawiania defensywy i pewnością siebie, której nie osiągnie na poziomie dwóch wyżej wymienionych kandydatów. Jednak jest z nich najmłodszy, nie spędził 7 lat na ławce rezerwowych jak Fabian i może być naszą przyszłością, tylko czy ktoś zwróci na to uwagę?

     Tu trzeba zastanowić się nad jednym ważnym aspektem, co w tej chwili odczuwa Szczęsny. Jeśli chłopak zrozumiał co poszło nie tak i jest w nim jakaś taka sportowa złość, która chciałaby to naprawić - to uważam, że to właśnie on nadal powinien być bramkarzem nr 1. Gdyby dostał odpowiednią szansę i pomoc w postaci wyciągniętej dłoni, może pokazać klasę, jakiej nie był w stanie pokazać nawet w Arsenalu. Po porażkach często potrzebny jest taki impuls, który pozwala nam odbić się poniekąd od dna i poszybować wyżej, niż kiedykolwiek byliśmy. To trochę z psychologii sportu, opartej na teorii ze on sam jest w tym momencie na etapie psychicznym, wspomnianym wyżej. Może nam to dać na prawdę świetnego bramkarza na kilka przyszłych meczów, jednak jest bardzo ryzykowne. Bo jeśli nie zrozumiał swoich błędów i nie postanowił czegoś w sobie zmienić, jeśli złość została zastąpiona zwątpieniem bądź dumą - to źle się skończy dla nas jego przygoda na bramce.

     No to kto miałby go zastąpić? Mimo ogromnego szacunku i sympatii do Boruca - wykreśliłbym go na wstępie. To jest bardzo dobry bramkarz, solidny i z autorytetem. Ale w obecnej sytuacji - mając przed sobą Glika, nie wiem czy ta współpraca układałaby się tak dobrze na liniach defensywnych. Obawiam się, że iskry nie poszłyby od fajerwerków. Problem w tej sytuacji polega na tym, że za Boruca możemy wystawić choćby Fabiańskiego i siła bramkarza pozostanie ta sama, natomiast za Glika już nie bardzo jest kogo.
     Fabiański - właśnie. Czy to jest aktualnie nasz numer jeden? Świetny bramkarz, solidny człowiek. Te 4 słowa można dowolnie formować i zawsze będzie brzmiało w jego wypadku sprawiedliwie. Nie ma głupich zagrań jak Szczęsny, nie jest tak nerwowy jak Boruc, nie ryzykuje, nie przelicza się. Nigdy nie był wybitny i obawiam się, że nigdy nie będzie - ale jest jednym z najlepszych bramkarzy, jakich mieliśmy w historii. Gdyby nie spędził tylu lat w Arsenalu, dziś mógłby być jednym z najlepszych na świecie. Wciąż nie taki stary jak na bramkarza i może jeszcze sporo osiągnąć - wydaje się oczywistym numerem jeden (w założeniu że nie ryzykujemy ze Szczęsnym). Ale...
...właśnie, jest ale. Co jeśli to nie on powinien bronić ale jednak Tytoń? Tytoń ma szansę, według mnie, na bycie wybitnym. Jeśli pójdzie w dobrym kierunku i zacznie pracować na miarę swoich możliwości - to według mnie,  może być lepszy od Fabiańskiego. Ale na to przekłada się także świadomość tego, czy mi ufają - a to może być kluczowe w jego rozwoju. Jest młodszy od Fabiańskiego i trochę bardziej perspektywiczny, także z uwagi na bardziej kolorowy charakter, który w przypadku bramkarza, wcale nie jest taką złą rzeczą.

I akurat tak się składa, że muszę wyjść - więc może dokończę ten wpis kiedy indziej :)
Koniec cz. 1 Polskich Bramkarzy :)

Kto powinien bronić? Podsumowując, według mnie w przypadku każdego bramkarza są plusy i minusy - i to rzeczywiście nie jest łatwy wybór, bo to wybór, który odbije się na nas w przyszłości. Przekonacie się już niedługo, oby selekcjoner wybrał dobrze ;)

wtorek, 3 marca 2015

Tak na sportowo...

Pokopmy sobie piłkę. 

 

     Dzisiaj trafiłem przypadkiem na kolejny ciekawy artykuł o trenerze naszych kopaczy, który to aktualnie pracuje dość intensywnie nad przygotowaniem naszej reprezentacji na wyjazdowy mecz z Irlandią. Chciałoby się puścić jakiś optymistyczny komentarz na ten temat, ale jakoś nie przychodzi mi nic do głowy sensownego. Jasne, można powiedzieć że nie ma się czego czepiać - pierwsze miejsce w grupie po 4 meczach, 15 strzelonych i 2 stracone, wysoka forma reprezentacyjna niektórych grajków - to same pozytywy, nad którymi można się rozpływać w nieskończoność. Ale czy na pewno?

     Co jest śmieszne w tym wszystkim - z natury jestem raczej optymistą i w takiej sytuacji powinienem dość mocno się cieszyć i patrzeć z nadzieją w przyszłość. Tylko dlaczego nie umiem tego robić? Pewnie dlatego, że piłka nożna to jedna z nielicznych dziedzin życia, w których mój optymizm został już tyle razy skopany że nie może się podnieść i ledwo dyszy.

     Jedna rzecz mnie jednak bardzo cieszy. W końcu - wśród naszych kopaczy (przynajmniej niektórych) - pojawia się chęć do pracy i rozwoju. Zaczynamy mieć w końcu piłkarzy, którzy nie tylko są wyrywani z Polski w młodym wieku i trenują w poważnych zagranicznych klubach, ale także piłkarzy już ciut starszych, którzy także wyjeżdżają za granicę i o dziwo nie wracają po kilku miesiącach bo żaden europejski klub nie chce z nimi podpisać kontraktu nawet do podawania bidonów. To jest zdecydowanie krok naprzód! Obserwuje piłkę od wielu lat i zdecydowanie muszę zaznaczyć że różnica jest i to już znacząca. 

     Kiedy cofam się myślami wstecz, zawsze obraz rodzimej piłki kojarzy mi się z sytuacją Wisły Kraków z roku 2006, kiedy to ich trenerem został Dan Petrescu. Potrenował ich kilka miesięcy i piłkarze zaczęli płakać, że treningi są zbyt ciężkie, że nie dają rady, aż w końcu postanowili się domagać na głos zwolnienia trenera. Sytuacja nie do pomyślenia w każdym normalnym kraju, którego zespoły regularnie chłoszczą nasze w każdych możliwych rozgrywkach międzynarodowych. Niestety, u nas przeszła, piłkarze, media (to swoją drogą jest temat na inny wpis, którego sobie nie odpuszczę), działacze - i trener został zwolniony. Cóż mógł zrobić biedny Petrescu, mógł objąć zespół rumuńskiej Divizii A, dwa lata później wygrać z nimi historyczne mistrzostwo kraju i wejść do Ligi Mistrzów, gdzie zajął zresztą 3 miejsce w grupie po całkiem dobrej grze i walce z najlepszymi. Dało się? Dało, tylko tam nikt nie płakał, że w końcu ktoś im kazał trenować.

     Niestety, ogromna większość naszych kopaczy nadal żyje w takiej mentalności, jednak w końcu zaczęły się pojawiać perełki, które rzeczywiście chcą coś osiągnąć w tym sporcie - dzięki temu człowiek powoli odzyskuje wiarę w sukces, który już niedługo nadejdzie. Tak, to jest optymistyczny akcent w który szczerze wierzę i jestem gotów się założyć, że nasza reprezentacja osiągnie coś znaczącego na arenie międzynarodowej w ciągu najbliższych 10 lat. Można to nazwać przeczuciem lub wyciągiem z obserwacji.  

     Ale wracając do aktualnej sytuacji, obawiam się, że nie nastąpi to na najbliższych mistrzostwach europy. Mam pewien uraz do polskich szkoleniowców. Może jest to spowodowane akcentem z holenderskim trenerem, który potrafił zebrać piłkarzy grających słabo i zrobić z nich silną drużynę, może jest to spowodowane tym, że nasi trenerzy z silnych piłkarzy nie potrafią zrobić nawet średniej drużyny. Nie chciałbym się czepiać samego Nawałki, bo jeszcze nie zrobił nic wybitnie głupiego - ba, dla mnie zrobił dwie najważniejsze rzeczy - czyli przestał powoływać Brożka i ustawił nam w końcu dwóch napastników. Ale mimo wszystko gra naszych nie napawa mnie optymizmem.

     Niby wygraliśmy z Niemcami i niby styl się nie liczy. Ale to jest jak radość z niedawnego remisu z Anglią. Nie ważne że przeciwnik 3/4 meczu stał i nie bardzo miał ochotę się ruszać jakby był na ostrym kacu, nie ważne że marnował każdą sytuacje jaką wypracował, ważne że wygraliśmy. Jakoś opuszcza mnie radość jak pomyśle o tym, że wygraliśmy z kimś kto wcale z nami nie grał, po czym dostaliśmy w tyłek od Szkotów (tak, ten remis uważam za porażkę). Problem z Niemcami jest taki - że jak się w końcu obudzą, to nie będzie im przeszkadzało miejsce po kilku pierwszych meczach w tym żeby wygrać tą grupę. Co wtedy stanie się z nami? Raczej ciężko nam będzie ustawić się na drugim miejscu przez wojowniczych Szkotów i Irlandczyków. Nie jesteśmy bez szans, mamy lepszych piłkarzy od wszystkich przeciwników poza sąsiadami z za zachodniej granicy - niestety, uważam że to właśnie nasz trener, noszony aktualnie na rękach za obecną sytuacje - jest naszym najsłabszym ogniwem i to on nie zdoła tego utrzymać. Rozumiem tu doskonale Polańskiego, który nie chciał grać argumentując to tym, że przyjeżdża na zgrupowanie a tam czysta amatorka się dzieje.  No ale co się ma dziać? Zjeżdżają się piłkarze z dobrych, silnych europejskich klubów z tradycjami i szkoleniowcami z najwyższej półki, stają przed Nawałką i co on im ma powiedzieć? Jakim doświadczenie, wiedzą, umiejętnościami ma błysnąć i przede wszystkim - na czym ma zbudować autorytet, skoro już na starcie jest przegrany i wygląda z nich najgorzej?  I tej sytuacji nie zmieni ŻADEN polski trener. Bo żaden nie ma odpowiedniego doświadczenia ani wiedzy, żeby ten autorytet zbudować - a bez tego nie zbuduje silnej reprezentacji, będzie ciągnął cyrk oparty tylko na umiejętnościach kilku na prawdę niezłych piłkarzy, ale to w końcu - przeciw zgranym i silnym drużynom - nie wystarczy.

     Nie chce narzekać, ale czarno to widzę. Dużo się słyszy głosów o tym że nie powinno się krytykować zbytnio i dać chłopakom szanse na ugranie czegoś. Dużo się słyszy tego już od kilkunastu lat i nadal trzeba dawać szanse nie krytykować. Niestety - właśnie ta pobłażliwość to jest największy wróg sukcesu. Stosowana sezon za sezonem w polskiej lidze, rok za rokiem w reprezentacji. Nazywanie kupy kwiatkiem nie zmieni tego że śmierdzi.
     Tu trzeba posprzątać a nie używać pięknego słownictwa.

     Jeśli tym razem znów nic nie ugramy to na co zwalimy? Powiemy że podstawowi gracze z bardzo silnych zespołów Włoskiej, Angielskiej, Niemieckiej, Hiszpańskiej i kilku innych lig nie są w stanie sklepać przeciętnych Szkotów i Irlandczyków?

     My po prostu nie mamy nikogo, kto potrafiłby ich poprowadzić... I nie ważne ilu trenerów by to już udowodniło - nadal włazimy w krowi placek i krzyczymy że trzeba dać mu szansę, może przestanie śmierdzieć sam.

niedziela, 1 marca 2015

Pogoń za... pogonią.

Kupujemy bo musimy. 

     Nie bardzo wiedziałem od czego zacząć takie pisanie na poważnie aż do pierwszego rzutu oka na najnowsze wiadomości. Ciężko nie zauważyć iż prawie każdy serwis informacyjny dzisiaj podnieca się nowym modelem Samsunga Galaxy S6. Normalnie takie informacje dość mocno są przeze mnie ignorowane, pomijając całkowicie to - że często "zapowiedzi" różnią się dość mocno od tego co dostajemy w końcowej fazie produkcji, to po prostu nie interesują mnie kolejne edycje znanych marek, różniące się od siebie głównie marketingiem i ilością funduszy utopionych w kampanie reklamową.

     Dlaczego tym razem jest inaczej? W sumie to nie jest, jednak naszła mnie refleksja nad tym, co tak na prawdę większość firm próbuje nam sprzedać każdego dnia i w jakim kierunku to idzie.  Nie wiem jak reszta z was, ale ja nawet nie wiem jakiej firmy jest mój smartphone. Może to dziwne, ale jak go kupowałem to szukałem przez internet czegoś, co spełnia moje potrzeby techniczne i nie ma zbyt wysokich wskaźników awaryjności. I właśnie nachodzi mnie taka smutna myśl - że popełniłem błąd... błąd w skutkach opłakany. Dlaczego? Bo nie będę miał możliwości wyskoczenia z kilku tysięcy dla zakrzywionego ekranu i nowej obudowy.

     Wiem, brzmi to po laicku. Tylko ktoś mało obeznany z tematem - mógłby napisać taką głupotę, wszyscy w końcu wiemy, że obudowa to kwintesencja telefonu. Nie ma znaczenia ekran czy funkcje, kamera to mały pikuś gdy dochodzi do nas znaczenie tego, co ma do zaoferowania taka korporacja jak Samsung.  Nowa obudowa, brak możliwości naprawienia telefonu poza autoryzowanym serwisem, brak możliwości wymiany karty pamięci i co najważniejsze - słuchawki w końcu podłączone od dołu. Serio ktoś się nadal na to łapie?

     Tu nie chodzi tylko o telefony, nie chcę wylewać wszystkiego na tą firmę. To co pokazuje nam Samsung, dotyczy nas w prawie każdej dziedzinie życia. Wszystko ma być nowsze, ładniejsze, pociągające.
Masz samochód? Wymień na nowy -  obiecujemy, że nie pojeździsz nim tyle co starym.
Masz pralkę? Koniecznie wymień na nową - stare pralki były nie do zdarcia, chodzą plotki o ludziach co używali ich do mieszania cementu, który to po skończonej operacji wychodził biały. Musisz wymienić - nowe dostarczą Ci niesamowitych emocji przy naprawie usterek pojawiających się zaraz po gwarancji. 
Masz telefon? Damy Ci każdego roku nową wersje, choć nie zdążyłeś jeszcze spłacić starej - to pamiętaj że warto. Dla nas warto... ty masz płacić.
No i nieśmiertelny przykład każdego fana gier komputerowych - masz fife? Za rok wyjdzie taka sama, tylko z nowym numerem, pół roku wcześniej zaczniemy się chwalić, że nic nie zmieniliśmy tylko po to żebyś kupił następną.

     Społeczeństwo zmanipulowane ma być wydajne. Ma płacić za rzeczy, których kompletnie nie potrzebuje, ba! - za rzeczy - które już ma. Twórcy i producenci już się z tym nawet nie kryją. Czy to samochód czy telefon - nieopłacalne jest wydawanie rzeczy, która użytkownik może naprawić sobie sam, która przetrwa wiele lat i będzie wiernie służyć.

     Ma być ładna, ma być droga, ma być dochodowa. Nie okłamujcie się, żaden z przedmiotów codziennego użytku NIE jest tworzony dla was. Nikt nigdy nie pomyślał przy tworzeniu nowego gadżetu "oh, zróbmy to tak i tak by klient zaoszczędził". Wszystko ma mieć ograniczony czas życia, żeby konsument kupił zaraz potem następną sztukę. Zamykanie telefonów to jak zamykanie maski w samochodzie - zwyczajny kopniak w tyłek dla przeciętnego użytkownika, mówiący wprost - masz kupić, nie naprawiać. Na razie to problem marginalny, ale godząc się na to, kupując kolejne produkty danych firm - doprowadzimy do sytuacji, że w każdej dziedzinie życia - będą nas tylko doić, nie dając nam w zamian nic - czego nie mieliśmy wcześniej.

     Jak sprzedać komuś coś czego nie potrzebuje lub wręcz już ma? Tego uczy nas w ostatnich latach życie w trybie expresowym - a przecież to właśnie my - odbiorcy - możemy powiedzieć nie takim praktykom kończąc kupowanie bez zastanowienia się i zadania sobie fundamentalnego pytania...
... po co?

Jakoś trzeba zacząć...

Anonimowo w sieci. 


     Chyba każdy z nas miał kiedyś taki moment, że chciał coś powiedzieć, ale nigdy nie wiedział jak się do tego zabrać. Prawdopodobnie nie jeden z nas ma czasem ochotę krzyczeć rozglądając się na około siebie, wyrazić swoje zdanie bądź sprzeciw, nie pozostając jedynie milczącym głosem obojętności na wszystko.
     Czasem, po prostu chce się popisać różne głupoty bez żadnych głębszych filozofii.

     Sam zastanawiam się jak jest ze mną, jak nazwa wskazuje - czasem mam ochotę być poważny, czasem wręcz przeciwnie. Gdyby wszyscy byli jednotorowi - to świat szybko zmieniłby się w miejsce nieznośne do życia. Tak czy owak, wasz anonimowy autor ostatnio dość diametralnie odmienił swoje życie (uspokajam - nie będę o tym pisał) i wraz z pewną nową obraną drogą - postanowił w końcu robić rzeczy, które zawsze chciał robić. Pierwszą z nich już zacząłem realizować, swoje wielkie hobby jakim jest rozrywka komputerowa - zaczynam zostawiać pierwsze ślady na powiązanym koncie na youtubie. Druga... to już dłuższy temat - w skrócie brzmiący "pisanie".

     Zawsze chciałem pisać. Nie liczyło się co - od kreślenia opowiadań leżąc wieczorem w łóżku, po komentarze sytuacji jakie widuję każdego dnia. Przelewanie myśli na papier i tworzenie czegoś nowego to była pasja, której nigdy nie udało mi się zrealizować ponad notes leżący pod biurkiem.
W końcu skończyły mi się wymówki :-)

     Jeśli więc strudzony wędrowcze, trafisz niegdaj na stronę tą - przysiądź przy ogniu, odpręż się i wiedz, że jesteś tu zawsze mile widziany - a ja zawszę chętnie opowiastkę nową do ognia dorzucę.

MrS